poniedziałek, 9 grudnia 2013

rozdział 1

Obudziłam się dzisiaj wcześniej niż zwykle. Właśnie świtało, ziewnęłam przeciągle i obróciłam się na drugi bok. Hmmm... Dziś jest wtorek, jeszcze 3 dni tej katorgi. A poza tym może opowiem coś o sobie? To jest mój pamiętnik. Mam 15 lat i moje imię to Anna, lecz rodzice nazywają mnie Nancy albo Ann. Nie mam przyjaciół, wszyscy uważają że jestem zbyt samolubna i zapatrzona w siebie, ale ja uważam że to nie prawda. Chodzę do prywatnej szkoły. Nie będę ukrywać, jestem bogata. Obrzydliwie bogata! Mój ojciec znany biznesmen na całym świecie, ma kilka korporacji. Za to mama jest dekoratorką wnętrz. Nie mam rodzeństwa, ale to dla mnie lepiej. Wszystko jest dla mnie... W dupie mam przyjaciół, nienawidze ludzi, kocham siedzieć w moim pokoju słuchać muzyki i siedzieć na fb i tt na moim najnowszym iphon'ie który tatuś mi kupił. Nie uczę się dobrze, ale po co mi to? Wszystko odziedzicze po rodzicach. W tych czasach przecież wszystko można mieć za pieniądze nawet przyjaciół i miłość! Spojrzałam na zegarek, było po 7. Miałam jeszcze czas, lekcje są na 9:00. Przesunęłam wzrokiem na mój plan który wisiał na szafce naprzeciwko łóżka. Hmmm... Geografia, matma, angielski, sport, francuski. Postanowiłam że wstanę, ziewając i przeciągając się, wstałam i ruszyłam do MOJEJ łazienki. Mieliśmy ich kilka w naszej willi na przedmieściach Nowego Jorku. Napuściłam wody do wanny, i zrelaksowałam się. Siedząc w planie, myślałam o tym co dziś kupie. Potrzebna mi nowa torebka, przecież tamta od Gucci'ego ma już 2 tygodnie i jest niemodna. Do tego potrzebna mi kolejna para butów. Oczywiście pasująca do torebki. Wyszłam z wanny, wytarłam się i podeszłam do lustra. Zrobiłam delikatny makijaż. Wróciłam do mojego pokoju i otworzyłam szafę... Ubrałam coś ciepłego ale i modnego, co przystało na zimę. Było przecież zimno. Zeszłam na dół, na stole czekało już na mnie śniadanie. - Patricio! Gdzie mój kubek zielonej herbaty? Ach, tak Patricia to nasza gosposia. Jest chyba ukrainką. -Już podaje panienko. -Gdzie są rodzice? -Zapomnieli ci pewnie powiedzieć, hę? Wyjechali na trzy dniowe wakacje na Hawaje. -Okej... Było mi smutno rodzice znowu o mnie zapomnieli! Ale trudno się mówi, zjadłam śniadanie, ubrałam się, wzięłam torbę i wyszłam. Spojrzałam na telefon. 9:15. Trudno. Powinni przywyknąć że zawsze się spóźniam. Nagle jakiś stary śmierdziel podszedł do mnie i chciał wyżebrać pieniądze! Pfff jeszcze czego? Ruszyłam do przodu, i zaraz byłam w szkole. Zdążyłam  na 15min. geografii. Jakoś przetrwałam ten dzień i wróciłam do domu. Weszłam po schodach do domu. Rozebrałam się, było dziwnie cicho. -Patricio! ...cisza... - Patricio!!!!!
-Panienko... -Dlaczego mi nie odpowiadałaś!? -Mam dla ciebie smutną wiadomość.... Twoi rodzice... Mieli wypadek kiedy jechali na wyspę... -Co to ma znaczyć? -Oni nie żyją... Przykro mi.
CO?! I co ja teraz zrobię?!

Ciąg dalszy nastąpi...
Sandra :* 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz