niedziela, 22 grudnia 2013

Rozdział 2

    No dobra. Może i zgineli w wypadku, ale mam za to ich kasę. Całą kasę. I chociaż może będzie mi ich trochę brakowało to już mam załatwioną pracę... czy coś. Mam zamiar nie pogrążać się w żałobie. A no właśnie. Pewnie będzie pogrzeb i będe musiała ubrać się na czarno. Moje czarne rzeczy już dawno są nie modne. Eeeh... będe musiała kupić sobie sukienke. No i torebke- oczywiście pasującą do sukienki no i buty. To jutro. Poszłam do kuchni. Tam czekała moja zielona herbata. Wzięłam sobie łyka- blee, ohydztwo!! Patricio!!!! Moja herbata jest zimna!! Spaż mi jeszcze jedną z łaski swojej!!!
- Nie- odpowiedziała mi gosposia
- Tak, jestem twoją szefową i ci rozkazuje!!
- Moją szefową była twoja matka. Z tego co wiem ona nie żyje więc jak nie ma szefa, nie ma zapłaty- nie ma zapłaty, nie ma pracy. Proste!- po czym ubrała buty, wzięła spakowaną już walizkę i wyszła. To był szczyt wszystkiego. Dobra idź!! Nie potrzebuje ciebie ani twoich szufelek!! Ani maszyny do prania!!!- wydarłam się za nią. Bo po co mi ona? Dam sobie sama radę. Mam po rodzicach sporo kasy w skrytce. Nie musze się nią przejmować. Weszłam po schodach na górę. Wzięłam pieniądze z sejfu i wyszłam na miasto. Było właśnie późne popołudnie. Posatnowiłam się przejść najpierw do galerii a później... to się zobaczy. Kupiłam sobie nową czarną torebkę od Louis'a Vuitton'a. Jeszcze sukienka i będe gotowa na pogrzeb rodziców. To może jutro. Zapłaciłam kasjerce i wyszłam z galerii po czym poszłam do restauracji. W końcu nie wypiłam swojej zielonej herbaty, bo przecież byla zimna. Minęło 15 minut a nikt jeszcze nie podszedł. Nie miałam zamiaru dłużej czekać, niech mnie w nos pocałują! Przez kolejne 2 godziny chodziłam bezcelowo po okolicy. Żaaal!!!!! Mam dosyć tego świata!!!! MAM DOSYĆ WAS WSZYSTKICH!!!- wydarłam się na całą ulicę. Poczułam na sobie tysiące oczu, które na mnie patrzą. Jak ja mam to opisać? Dobra ide do swojego domu- postanowiłam po czym ruszyłam chodnikiem. Po chwili zorientowałam się, że nie wiem gdzie jestem. Czy zaszłam na tyle daleko żeby się zgubić? Zdecydowanie...- nie wiedziałam co ze sobą zrobić gdy nagle usłyszałam muzykę- czyżby jakaś impreza? Chętnie- po czym weszłam po schodach w dół do jakiegoś klubu. Początkowo dwóch ogromnych i umięśnionych mężczyzn- chyba z ochrony- nie chcieli mnie wpuścić ale pieniądze zrobiły swoje. Dałam im dwie stówki- to przecież grosze!- oczywiście wzięli je z chęcią, ale nadal nie chcieli mnie wpuścić. No dobra dołoże wam po stówce jak mnie wpuścicie- do środka- powiedzialam oburzona po czym dałam im do ręki obiecaną gotowkę. Weszłam. W środku, na dużej sali było pełno ludzi! Dookoła świeciły się kolorowe światła. Było gorąco i duszno a nade mną wisiała ogromna kula dyskotekowa. Za barem stały dwie półnagie kobiety własnie wycierające kieliszki. Zafundowałam sobie drinka- tak wiem, może nie jestem pełnoletnia ale jak to już mowiłam- pieniądze robią swoje. Rozsiadłam się wygodnie na krzesełku barowym. No dobra może nie było tak wygodnie jak w domu, ale zawsze coś. Nie wiem jak długo tam siedziałam. Myślę... że chwilę. Znudziło mi się. Prubowałam się wydostać do wyjścia gdy nagle jakiś spocony koleś zaczął koło mnie tańczyć! FU! Miałam wrażenie, że jego smród możnaby było czuć co najmniej na kilometr. Odepchnęłam go z większą siłą niż to planowałam. Oczywiście mężczyzna był pijany i nie utrzymał równowagi i zamiast do tyłu upadł na mnie. Tsaa... Po długich wzmaganiach udało mi się go zepchnąć na podłoge, po czym udałam się do wyjścia. Nie miałam zamiaru ttam dłużej siedzieć. I tam wrócić. Szłam ciemną ulicą omijając dziwnych ludzi koło śmietnika- biednych brudasów bez domu, koło sklepów- pijaków itd. Niebo było ciemne i zachmurzone. Poczułam jak krople wody spadają na mnie coraz gęściej i szybciej. Lało jak z cebra a ja byłam ubrana w ciepły sweter. Szkoda, że nie wodoodporny- pomyślałam drżąc już z zimna. Na szczęście koło mnie przejeżdżała taksowka. I dobrze, że chociaż facet prowadzący ten samochód wydawał się sympatyczny i zawiózł mnie pod same drzwi mojego apartamentu. Zapłaciłam mu i weszłam do domu cała przemoczona od deszczu. Zdjęłam buty i sweter który powiesiłam na kaloryferze w przedpokoju. Jednak w domu nie byłam sama.

CIĄG DALSZY NASTĄPI...

Hej! Przepraszam, że tak długo nie było rozdziału. Mam nadzieje, że ten wam, się spodoba. Ok nie rozpisuje się, do następnego razu narka!! c:
~Real Angel~ ;*

1 komentarz: